Pejzaż (same wiersze)

from Pejzaż S​ł​owia​ń​ski by Schizogenia

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.
    Purchasable with gift card

      name your price

     

lyrics

1) Czy wierzysz?
2) Jedyny kolor
3) Wieczność
4) Nie znikaj
5) Nie zabłądzę
6) Nigdy nie zapomnę
7) Wytrwałość
8) Zamykane bary
9) W ostatniej chwili
10) Prosto w nicość
11) Poza szarością
12) Krótka historia (oto)
13) Even Death May Die
14) Szare dni, krwawe godziny (ox)
15) Ułudny poeta
16) Uciekinier
17) Modlitwa
18) Tryptyk czasowy
19) Kraina smutku
20) Pejzaż słowiański
21) Przylądek strachu

1) CZY WIERZYSZ
(Rzecz o przeznaczeniu i trwaniu w wierze w jego moc, wbrew niesprzyjającym okolicznościom nas otaczającym)

Czy wierzysz
że istnieje niebo
z drzwiami szeroko otwartymi
dla każdego pielgrzyma
czy wierzysz w to
że nikt nie może
ocalić cię od twojego bólu?
czy wierzysz w to
że nie możesz
odmienić swego losu
wbrew okolicznościom
z którymi mierzysz się
w każdej chwili?
Czy wierzysz w samego siebie
stojącego ponad tęczą?

2) JEDYNY KOLOR
(Kolejna rzecz o smutku i depresji, poszukiwaniu sensu w mitycznym Tym Wszystkim)

Spraw by był prawdziwym
rozjaśnij pustkę i rozgoń smutek
stwórz nową samotność
ponad moją złością
i złap się jej kurczowo
gdyż jedyny kolor który znoszę
to czerń
a zatem stoję za twoimi plecami
a zatem jestem rebeliantem
bez słów i oblicza
więc możesz mną pogardzać
i możesz przejść obok mnie
gdyż jedyny kolor którego się obawiam
to czerń

3) WIECZNOŚĆ
(To z kolei kawałek o indywidualizmie, mocno wyolbrzymiony i przerysowany. Takim w każdym razie jawi mi się obecnie, po latach.)

Wędrowałem przez pustynię mojego smutku
w nadziei znalezienia jakiegoś cennego światła
które poprowadziłoby mnie ku lepszemu jutru
jednak w tej chwili słabe serce pękło
więc powróciłem do swojej rozpaczy
pytając głuchych o to jak żyć
ich słowa były bliznami ignorancji
teraz nie mam już nic więcej do zaoferowania
gdyż odnalazłem drogę którą nikt nie kroczy
pomiędzy twardą skałą i błękitnym niebem
ciemna gwiazda wciąż lśni nad moją głową
a ślady łez zdążyły już wyschnąć
co przyniesie przyszłość – jest wielką niewiadomą
postrzegam siebie jako Niewybranego
a nadzieja na przetrwanie wciąż rośnie
gdyż wieczność jest gdzieś bardzo daleko.

4) NIE ZNIKAJ
(Przetłumaczony na język polski tekst jednego z moich utworów muzycznych, dość błahy treściowo – ale w tym przypadku bardziej chodziło mi o współbrzmienie słów z muzyką)

Nie rozmywaj się
nie znikaj
nie rozmywaj się
nie zostawiaj mnie tutaj

nie rozmywaj się
zostań na chwilę
nie rozmywaj się
nasza miłość nie umrze
nie odchodź
nie odchodź
proszę zostań
zostań tutaj
zostań tutaj
proszę

5) NIE ZBŁĄDZĘ
(To wiersz napisany przez osobę niegdyś bardzo mi bliską, a obecnie dryfującą już na zupełnie przeciwnym krańcu skali...nieco go zmieniłem, ale sedno pozostało to samo)

Nie zbłądzę
Nie będę się wahać
droga jest prosta
niczym nacięcia na mojej piersi
wszyscy ludzie wokół mnie
są niczym martwi
umarli w kręgu
gdzieś za płonącą linią horyzontu
gdy krwawiłem
nie proś mnie
bym ponownie zgrzeszył
i nakarmił ich
muszę ponownie stać się sobą
swoimi własnymi ciałem i krwią
które tylko ty możesz jeść i pić
nie zbłądzę
przed upiorem na twoim kolanie
dzikim surowym dreszczem
gdy możemy ujawnić naszą prawdę


6) NIGDY NIE ZAPOMNĘ
(Przez długie...naprawdę długie lata byłem singlem. Do tego jeszcze chyba najgorszym ich rodzajem - nieśmiałym i równocześnie mocno "poplątanym" pod kopułą. Szukającym z sercem na ramieniu po gwarnych ulicach. Niezrozumianym, ale równocześnie nie rozumiejącym też do końca samego siebie. Ta "krucjata" była zatem od początku skazana na niepowodzenie, a jej jedynym wymiernym efektem były liczne "melancholijne" wiersze.
I całkiem już świeży tekst mojego, ekhm, "gotyckiego" utworu. Utrwalone na papierze wspomnienie autentycznej sceny z moich studenckich czasów, z udziałem autentycznej osoby. )

Spotkaliśmy się niczym dwójka nieznajomych
pod bladym nocnym niebem
gdy nasza miłość była zagrożeniem
dla zabicia niewinności
Nie mogę zapomnieć
spojrzenia w twoich oczach
w tym czasie żalu
gdy umarło moje serce
Powiedziałaś mi bym odszedł
gdy spadł deszcz
słowami jakże zwodzącymi
i cierniami dla mojej korony
Nigdy nie zapomnę
tych wypowiedzianych przez nas kłamstw
gdy nasze serca były martwe
a ta miłość jedynie żartem
Stoję tutaj
samotny
a pozostała nadzieja
już dawno wygasła
ale ty tylko odwróciłaś się
i zaśmiałaś
wskazując na niebo
ponad nami
Nie mogę zapomnieć
spojrzenia w twoich oczach
w tym czasie żalu
gdy umarło moje serce



7) WYTRWAŁOŚĆ
(Moje mało chwalebne wspomnienie końca roku 1999 i trudnego pierwszego semestru na studiach. A zarazem oczywisty (?) hołd dla twórczości śp. Chucka Schuldinera)

Nazywasz się mędrcem
i postrzegasz jako lepszego od innych
ale nadejdzie taki dzień
mój zaślepiony przyjacielu
w którym zapomnisz
jak się udaje
Wytrwałość
dla nas do ujrzenia
wytrwałość
nadzieja dla mnie i ciebie
Musimy uczyć się
od przeszłości
i wić sieć
naszej przyszłości
gdyż nic nie trwa wiecznie
a nasze sny
mogą zmienić w koszmary
Wytrwałość
w ujrzeniu naszego prawdziwego losu
wytrwałość
w zwalczaniu okrutnej nienawiści
Żyjemy dla bicia serca
i prawdziwych wspomnień
trzymając zatrute kłamstwa
poza zasięgiem wzroku
nauczając innych
przez nasze własne życia
i pamiętając o tym
aby trwać w prawdziwej wierze
Wytrwałość
tworzy się historia
wytrwałość
to światło które nigdy nie gaśnie.

8) ZAMYKANE BARY
(Tłumaczenie anglojęzycznego wiersza mojej bułgarskiej przyjaciółki. Początkowo wykorzystany na jednym z moich albumów, a teraz otrzymujący „nowe życie” w innym języku.)

Ospałość, pustka i strach
przypadkowe nocne myśli
powinny dodać ci skrzydeł
by umknąć z widoku i od siebie

zbiorowy głos tchnie optymizmem
choć drży w swym pokuszeniu
przez smutki, sekrety, lęki i żale
tego porażającego makabrycznego nieprzyjaciela

wobec twego stanu, przyjaciela i nieznajomego
i choć zakładam że jesteś mądralą
to wciąż nadciąga zagrożenie
zostania liczbą w ich księgach.

9) W OSTATNIEJ CHWILI
(Kolejny młodo-melancholijny wiersz. Może i nazbyt górnolotny, ale z jakichś powodów go lubię - a jego wersję anglojęzyczną wykorzystałem na pierwszym albumie)

Gdy chmury zderzą się ze sobą
a ptaki odlecą
moja utracona miłość
wpadnie w objęcia ciemności
i nakryje się całunem
ostatniego bastionu natury
tuż przed moim zmęczonym wzrokiem
wyszepczę
wprost w ucho śmierci
„Nie przeżyję ponownie
swojego życia”
i odejdę daleko
od swojego grobowca.



10) PROSTO W NICOŚĆ
(Kolejny tekst wykorzystany na pierwszym albumie. Zima za oknem i zima w sercu - tak w skrócie mógłbym to podsumować. Nie wspominając już o zdecydowanej przesadzie ze strony "podmiotu lirycznego". Nigdy AŻ TAK DALEKO się nie zapuszczałem...)

Próbowałem
zgładzić samego siebie
lecz Bóg nie zapłakał
gdy opadłem na kolana
może jest chorym ślepcem
zbyt chorym by żyć
a może to ja jestem jedynie wyobrażeniem
w umyśle szaleńca
który próbował uczynić coś
niejasnego dla niego samego
wiję się w agonii
gdy inni poszukują słońca
nie ma nadziei dla snów
muszą zniknąć natychmiast
nigdy nie zaznam szczęścia
samotny zmarznięty i szukający na próżno
chciałbym móc uśmiechać się codziennie
nie tylko wtedy gdy czuję ból
moje wizje mnie prześladują
moje życie jest ponure i pozbawione nadziei...

11) POZA SZAROŚCIĄ
(Wiersz o kimś tak naprawdę nieistniejącym...chociaż, czy każdy z nas nie spotkał w swym życiu osoby zachowującej się w podobny sposób?)

wydajesz się być niemal idealnym przykładem
na istnienie paradoksu w świecie oszustwa i zdrady
twoje życie jest ukształtowane
na wzór bajki
żyjesz każdego dnia licząc obłoki
w swoim kryształowym królestwie
od dnia narodzin
naprowadzona na właściwy tor
oszukujesz wielu będąc sama
ofiarą losu zdążającą do krainy mroku
jeśli zechcesz przejrzysz na oczy
i zaczniesz chodzić w świecie poza szarością...
12) (OTO) KRÓTKA HISTORIA
(Jeden z niewielu tekstów rymowanych, napisany już podczas pobytu w Oksfordzie. Może i nieco pseudo-filozoficzny, ale go po prostu lubię)

OTO HISTORIA PEWNEGO CZŁOWIEKA
Z IMIENIEM WZNIESIONYM WBREW NIEBU
KTÓREGO JUŻ ŻADNA NOWINA NIE CZEKA
PRÓCZ SAMOTNEGO POD PŁOTEM POGRZEBU

UMIERA NADZIEJA, UMIERAJĄ SŁOWA
DZIWNA ISTOTA W CIENIU SIĘ SNUJE
JEŚLI JESZCZE RESZTĘ UCZUĆ SCHOWA
NIC WIĘCEJ W ŻYWOCIE SWYM NIE POCZUJE

TAK SOBIE TRWA, TEN DZIWNY CZŁOWIECZEK
NIECZUŁY NA RZECZY INNYM OCZYWISTE
SAMOTNY ŚLEPIEC SZUKA WCIĄŻ UCIECZEK
ZADAJĄC PYTANIE: „KIMŻE JESTEM?”

13) EVEN DEATH MAY DIE
(Jedyny w zestawie wiersz anglojęzyczny, napisany w UK. Pewnego rodzaju dialog z moimi pierwszymi kreacjami. I naprawdę dobre ćwiczenie językowe. Mam nadzieję, że uznacie je za udane)

A sad man entered the stage being all alone
he never had anyone who could comfort him
and with eyes filled with sorrow over what was gone
waited for the lights of old day to become dim

he asked for the chair still hoping in vain
but the others just turned their eyes far away
or drowned in shallow fun of delusive night rain
while his face showed only serious light of today

tormented in his choice between fear and laughter
never fully understood world's final demise
but easily found out how he can proceed further
without losing his precious disguise

finally he spoke, ending a moment of dead silence
“Please do what you wish, keep laughing or cry
but remember for ever, amidst all love and violence
in this cold world, even death may die"

14) SZARE DNI, KRWAWE GODZINY
(Tytuł zapożyczony z rozdziału "Lalki" Bolesława Prusa. Treść jednak kompletnie niezwiązana z fabułą tej powieści. Jeden z tych tekstów "o sobie samym", z dystansem - i z postacią skryby/ poety, która przewija się u mnie przez lata)

Przechodząc ponownie boczną ulicą
wytyczoną przez potłuczone kamienie
moich mało znaczących wspomnień

nadal niczego nie rozumiem
starając się objąć absolut
lepką pajęczyną marnych pomysłów
gdy serce odmawia już wsparcia

powietrze nie zabija nadziei
a jedynie wzmacnia gorzką pustkę
którą czasem umiejętnie zapijam
wypuszczając głośne demony podświadomości

ciepło asfaltu i eonów prądu
znaczą kres drogi miernego skryby
uwięzionego w szerokim kieracie pełnym
szarych dni i krwawych godzin.

15) UŁUDNY POETA
(Wiersz stworzony na potrzeby mojego zbioru pseudo-esejów, zatytułowanego "Frenetyczna Osobowość Naszych Czasów". I hołd dla francuskiego artysty Jeana Cocteau, którego filmy wówczas oglądałem)

Nie jestem wcale poetą
choć słowa wciąż płyną
spod mych drżących palców
snując pajęczyny emocji

ktokolwiek spogląda na nie
uzbrojony w lupę goryczy
pragnie tylko wykopać
jak najgłębszy rów

aby ukryć ich istnienie
przed swoim wnętrzem
gorączkowo gnającym do świata
gdzie może rozkwitać uśmiechem

nie jestem wcale poetą
oni barwią krwią róże
zamknięci w niebie własnych uczuć
na pastwę zakochanych aniołów.


16) UCIEKINIER
(To nawiązanie do innego mojego wiersza, a przy okazji spojrzenie na mnie samego. Oraz pewien etap mojego życia, moje typowe zachowania lata temu.)

Uciekinierze
Śpiąca Królewno
zatrzymajcie się na chwilę
nad czyimiś łzami
nad leżącym na ulicy
człowiekiem bez maski
jedynie ze strachem i bólem

tkwienie w kokonie
to zły sposób na życie
czasem wręcz trzeba
zranić się cierniami w ręce
i stopy
poczuć ból i ziemię

zamknąć usta
zdjąć bielmo z oczu
i wydobyć zatyczki z uszu

nie jako kaprys
jako codzienność

17) MODLITWA (LITERATA)
(Kontynuacja wątku z artystą i sztuką, z jednej strony wzniosła, z drugiej z pewnym dystansem do prawdziwie napuszonych "kreacji" które zdarzyło mi się czytać. Oraz echa edukacji otrzymanej na częstochowskiej WSP)

Proszę Cię teraz
gdziekolwiek byś nie istniał
daj mym oczom
światło widzenia prawdy
a ustom swadę
do trzymania wrogów
na dystans ironii

niech moje łzy
malują witraże szczęścia
a serce napędzają
hymny miłości i przyjaźni
nie zaś jad gniewu

i od rana do zmierzchu
nakryj mnie antycznymi
skrzydłami Kalokagatii
dopokąd pójdę.

18) TRYPTYK CZASOWY
(Rzecz bardzo szczera i bardzo prawdziwa. Zrozumieć ją mogą głównie ci, którzy mnie znali/ znają od lat. Reszta może się jedynie domyślać, interpretując.)

I - Przeszłość

Kiedyś stałem niemy i bezwolny
rozcierając drżące serce
spoconymi dłońmi
starając się zlać w jedno
z długim cieniem ciszy
lękliwie obserwując ślady stóp
w których miarowo stawiałem kroki
przez całe lata
wierząc że to jedyna słuszność
do momentu w którym te pomniki
z papieru i gliny ale nie spiżu
stanęły nagle w płomieniach
a ja dołączyłem do własnego stada
uciekając z umysłowej klatki
której drzwiczki były od zawsze otwarte

II - Teraźniejszość

Zewnętrzna skorupa na kształt tarczy
zahartowanej i obrośniętej mchem
jednak z kruchym rdzeniem
który czasami lekko dygocze
wyzbyty z masek i kłamstw
pętających ręce i usta
podczas gdy tylko prawda
może nas wyzwolić
i choć ciągle nie umiem okazywać
miłości moim najbliższym
(tej lekcji mi nie udzielono)
to staram się być jak najmocniej człowiekiem
myląc się błądząc i silnie czując
mozolnie walcząc co jakiś czas
z oceanem czarnych myśli

III - Przyszłość

Wzmocniony i nieco spokojniejszy
czekam na lawę huraganu
wyrywając powoli ostatnie ciernie
z krzaku mojej przeszłości
linia horyzontu przed moim wzrokiem
jest teraz dużo węższa i ciemniejsza
ale światło przebijające się z oddali
jawi się wyraźnie w kształcie
dużo bardziej niż kiedykolwiek
mam już słowa ale i narzędzia
tylko muszę nauczyć się
używać ich w sposób właściwy
żeby nie posłużyły mi czasem
do wykopania kolejnej czarnej dziury
niczym pułapki moich przodków


19) KRAINA SMUTKU
(Wiersz eteryczny, mało typowy dla reszty mojej pisaniny. Znów kładę go na karb edukacji filologicznej.)

wyłoniona z mgieł świtu
widnieje ponad chmurami
zawsze rozświetlona i pełna
żywych barw tęczy
liście drzew delikatnie muskane
przebiegającym szybko kruchym wiatrem
trawa zielona od ciepłego deszczu
odbija w kroplach promienie słońca
błękit nieba rzadko zasłaniają
głośno przewalające się baranki chmur
tu życia nikt nie pogania
samo toczy się wolną rzeką
to kraina idealna niezmącona
cierniem ludzkiego zniszczenia
i brzydotą martwej egzystencji
w naszej walce o jutro
wszyscy do niej dążymy
ale po drodze gubimy jej ślad
i wciąż trafiamy donikąd
pamiętając o Krainie Smutku.

20) PEJZAŻ SŁOWIAŃSKI
(Pierwszy wiersz, który napisałem w tak zwanym wieku dorosłym. Od początku wydawał mi się przekombinowany, ale - wiadomo jak to jest z "inicjacją". Pamiętam się ją na zawsze, i nawet ma jakiś sentyment. Dlatego, mimo że dał tytuł dla całego projektu, traktuję go jedynie jako ciekawostkę.)

drobnoszelestne liście
cień wysokowzlotnego ptaka
trawa pomna swej bezroli
wolno wybija nad posadzkę świata
pierzcha gładko szybkowiatry stwór
podniebna wata leniwie toczy swój kształt
...krwisty oddech uderza pod nieboskłon
cisza wzmaga swe piękne powaby
kret przystanął usłyszawszy światło
woda bezszelestnie ukryła swą nagość
słońce odsłoniło swą ciemną stronę
błyskooki strzelec potarł cyngiel gilotyny
...ochłap mięsa z lustrami duszy
rozrzedził strumień powietrza
...bo ludzkie języki pokąsały wargi
a biały koń pognał w tunel nicości...
21) PRZYLĄDEK STRACHU
(Finał - opowieść o autentycznie istniejącym miejscu (dokładnie dwóch miejscach), w którym spędziłem sporo czasu podczas dwóch pierwszych lat studiów. Nawiązanie do wydarzeń w mojej głowie i znanego amerykańskiego filmu... czyli po staremu.)

ze światła miasta
huku barów i ulic
śmierci na ulicach
kwestionowania przeszłości
i walki z teraźniejszością
uciekam
podążam w krainę
pełną myśli
cień za rogiem
cofa się
za mną
całe życie
zanim dotrę on wygra
starcie oszustów
uwięziony
w klatce milczenia
odzyskam świadomość
poza sensem
w krainie
na przylądku strachu.

credits

from Pejzaż S​ł​owia​ń​ski, released June 1, 2022
Lyrics: Tom Joad
All rights reserved.

license

all rights reserved

tags

about

Tom Joad Oxford, UK

Polish-born, currently residing in Oxford, UK. Tone-deaf amateur musician and writer with a huge urge to create (regardless).
Doesn't believe in boundaries of certain genres - only in power of music. Author of music, lyrics and most of pictures presented on this page, is also solely responsible for "Schizogenia's" truly unique sound/ noise ;-)
... more

contact / help

Contact Tom Joad

Streaming and
Download help

Report this track or account

If you like Tom Joad, you may also like: