We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Pejzaż S​ł​owia​ń​ski

by Schizogenia

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.
    Purchasable with gift card

      name your price

     

1.
1) Czy wierzysz? 2) Jedyny kolor 3) Wieczność 4) Nie znikaj 5) Nie zabłądzę 6) Nigdy nie zapomnę 7) Wytrwałość 8) Zamykane bary 9) W ostatniej chwili 10) Prosto w nicość 11) Poza szarością 12) Krótka historia (oto) 13) Even Death May Die 14) Szare dni, krwawe godziny (ox) 15) Ułudny poeta 16) Uciekinier 17) Modlitwa 18) Tryptyk czasowy 19) Kraina smutku 20) Pejzaż słowiański 21) Przylądek strachu 1) CZY WIERZYSZ (Rzecz o przeznaczeniu i trwaniu w wierze w jego moc, wbrew niesprzyjającym okolicznościom nas otaczającym) Czy wierzysz że istnieje niebo z drzwiami szeroko otwartymi dla każdego pielgrzyma czy wierzysz w to że nikt nie może ocalić cię od twojego bólu? czy wierzysz w to że nie możesz odmienić swego losu wbrew okolicznościom z którymi mierzysz się w każdej chwili? Czy wierzysz w samego siebie stojącego ponad tęczą? 2) JEDYNY KOLOR (Kolejna rzecz o smutku i depresji, poszukiwaniu sensu w mitycznym Tym Wszystkim) Spraw by był prawdziwym rozjaśnij pustkę i rozgoń smutek stwórz nową samotność ponad moją złością i złap się jej kurczowo gdyż jedyny kolor który znoszę to czerń a zatem stoję za twoimi plecami a zatem jestem rebeliantem bez słów i oblicza więc możesz mną pogardzać i możesz przejść obok mnie gdyż jedyny kolor którego się obawiam to czerń 3) WIECZNOŚĆ (To z kolei kawałek o indywidualizmie, mocno wyolbrzymiony i przerysowany. Takim w każdym razie jawi mi się obecnie, po latach.) Wędrowałem przez pustynię mojego smutku w nadziei znalezienia jakiegoś cennego światła które poprowadziłoby mnie ku lepszemu jutru jednak w tej chwili słabe serce pękło więc powróciłem do swojej rozpaczy pytając głuchych o to jak żyć ich słowa były bliznami ignorancji teraz nie mam już nic więcej do zaoferowania gdyż odnalazłem drogę którą nikt nie kroczy pomiędzy twardą skałą i błękitnym niebem ciemna gwiazda wciąż lśni nad moją głową a ślady łez zdążyły już wyschnąć co przyniesie przyszłość – jest wielką niewiadomą postrzegam siebie jako Niewybranego a nadzieja na przetrwanie wciąż rośnie gdyż wieczność jest gdzieś bardzo daleko. 4) NIE ZNIKAJ (Przetłumaczony na język polski tekst jednego z moich utworów muzycznych, dość błahy treściowo – ale w tym przypadku bardziej chodziło mi o współbrzmienie słów z muzyką) Nie rozmywaj się nie znikaj nie rozmywaj się nie zostawiaj mnie tutaj nie rozmywaj się zostań na chwilę nie rozmywaj się nasza miłość nie umrze nie odchodź nie odchodź proszę zostań zostań tutaj zostań tutaj proszę 5) NIE ZBŁĄDZĘ (To wiersz napisany przez osobę niegdyś bardzo mi bliską, a obecnie dryfującą już na zupełnie przeciwnym krańcu skali...nieco go zmieniłem, ale sedno pozostało to samo) Nie zbłądzę Nie będę się wahać droga jest prosta niczym nacięcia na mojej piersi wszyscy ludzie wokół mnie są niczym martwi umarli w kręgu gdzieś za płonącą linią horyzontu gdy krwawiłem nie proś mnie bym ponownie zgrzeszył i nakarmił ich muszę ponownie stać się sobą swoimi własnymi ciałem i krwią które tylko ty możesz jeść i pić nie zbłądzę przed upiorem na twoim kolanie dzikim surowym dreszczem gdy możemy ujawnić naszą prawdę 6) NIGDY NIE ZAPOMNĘ (Przez długie...naprawdę długie lata byłem singlem. Do tego jeszcze chyba najgorszym ich rodzajem - nieśmiałym i równocześnie mocno "poplątanym" pod kopułą. Szukającym z sercem na ramieniu po gwarnych ulicach. Niezrozumianym, ale równocześnie nie rozumiejącym też do końca samego siebie. Ta "krucjata" była zatem od początku skazana na niepowodzenie, a jej jedynym wymiernym efektem były liczne "melancholijne" wiersze. I całkiem już świeży tekst mojego, ekhm, "gotyckiego" utworu. Utrwalone na papierze wspomnienie autentycznej sceny z moich studenckich czasów, z udziałem autentycznej osoby. ) Spotkaliśmy się niczym dwójka nieznajomych pod bladym nocnym niebem gdy nasza miłość była zagrożeniem dla zabicia niewinności Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce Powiedziałaś mi bym odszedł gdy spadł deszcz słowami jakże zwodzącymi i cierniami dla mojej korony Nigdy nie zapomnę tych wypowiedzianych przez nas kłamstw gdy nasze serca były martwe a ta miłość jedynie żartem Stoję tutaj samotny a pozostała nadzieja już dawno wygasła ale ty tylko odwróciłaś się i zaśmiałaś wskazując na niebo ponad nami Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce 7) WYTRWAŁOŚĆ (Moje mało chwalebne wspomnienie końca roku 1999 i trudnego pierwszego semestru na studiach. A zarazem oczywisty (?) hołd dla twórczości śp. Chucka Schuldinera) Nazywasz się mędrcem i postrzegasz jako lepszego od innych ale nadejdzie taki dzień mój zaślepiony przyjacielu w którym zapomnisz jak się udaje Wytrwałość dla nas do ujrzenia wytrwałość nadzieja dla mnie i ciebie Musimy uczyć się od przeszłości i wić sieć naszej przyszłości gdyż nic nie trwa wiecznie a nasze sny mogą zmienić w koszmary Wytrwałość w ujrzeniu naszego prawdziwego losu wytrwałość w zwalczaniu okrutnej nienawiści Żyjemy dla bicia serca i prawdziwych wspomnień trzymając zatrute kłamstwa poza zasięgiem wzroku nauczając innych przez nasze własne życia i pamiętając o tym aby trwać w prawdziwej wierze Wytrwałość tworzy się historia wytrwałość to światło które nigdy nie gaśnie. 8) ZAMYKANE BARY (Tłumaczenie anglojęzycznego wiersza mojej bułgarskiej przyjaciółki. Początkowo wykorzystany na jednym z moich albumów, a teraz otrzymujący „nowe życie” w innym języku.) Ospałość, pustka i strach przypadkowe nocne myśli powinny dodać ci skrzydeł by umknąć z widoku i od siebie zbiorowy głos tchnie optymizmem choć drży w swym pokuszeniu przez smutki, sekrety, lęki i żale tego porażającego makabrycznego nieprzyjaciela wobec twego stanu, przyjaciela i nieznajomego i choć zakładam że jesteś mądralą to wciąż nadciąga zagrożenie zostania liczbą w ich księgach. 9) W OSTATNIEJ CHWILI (Kolejny młodo-melancholijny wiersz. Może i nazbyt górnolotny, ale z jakichś powodów go lubię - a jego wersję anglojęzyczną wykorzystałem na pierwszym albumie) Gdy chmury zderzą się ze sobą a ptaki odlecą moja utracona miłość wpadnie w objęcia ciemności i nakryje się całunem ostatniego bastionu natury tuż przed moim zmęczonym wzrokiem wyszepczę wprost w ucho śmierci „Nie przeżyję ponownie swojego życia” i odejdę daleko od swojego grobowca. 10) PROSTO W NICOŚĆ (Kolejny tekst wykorzystany na pierwszym albumie. Zima za oknem i zima w sercu - tak w skrócie mógłbym to podsumować. Nie wspominając już o zdecydowanej przesadzie ze strony "podmiotu lirycznego". Nigdy AŻ TAK DALEKO się nie zapuszczałem...) Próbowałem zgładzić samego siebie lecz Bóg nie zapłakał gdy opadłem na kolana może jest chorym ślepcem zbyt chorym by żyć a może to ja jestem jedynie wyobrażeniem w umyśle szaleńca który próbował uczynić coś niejasnego dla niego samego wiję się w agonii gdy inni poszukują słońca nie ma nadziei dla snów muszą zniknąć natychmiast nigdy nie zaznam szczęścia samotny zmarznięty i szukający na próżno chciałbym móc uśmiechać się codziennie nie tylko wtedy gdy czuję ból moje wizje mnie prześladują moje życie jest ponure i pozbawione nadziei... 11) POZA SZAROŚCIĄ (Wiersz o kimś tak naprawdę nieistniejącym...chociaż, czy każdy z nas nie spotkał w swym życiu osoby zachowującej się w podobny sposób?) wydajesz się być niemal idealnym przykładem na istnienie paradoksu w świecie oszustwa i zdrady twoje życie jest ukształtowane na wzór bajki żyjesz każdego dnia licząc obłoki w swoim kryształowym królestwie od dnia narodzin naprowadzona na właściwy tor oszukujesz wielu będąc sama ofiarą losu zdążającą do krainy mroku jeśli zechcesz przejrzysz na oczy i zaczniesz chodzić w świecie poza szarością... 12) (OTO) KRÓTKA HISTORIA (Jeden z niewielu tekstów rymowanych, napisany już podczas pobytu w Oksfordzie. Może i nieco pseudo-filozoficzny, ale go po prostu lubię) OTO HISTORIA PEWNEGO CZŁOWIEKA Z IMIENIEM WZNIESIONYM WBREW NIEBU KTÓREGO JUŻ ŻADNA NOWINA NIE CZEKA PRÓCZ SAMOTNEGO POD PŁOTEM POGRZEBU UMIERA NADZIEJA, UMIERAJĄ SŁOWA DZIWNA ISTOTA W CIENIU SIĘ SNUJE JEŚLI JESZCZE RESZTĘ UCZUĆ SCHOWA NIC WIĘCEJ W ŻYWOCIE SWYM NIE POCZUJE TAK SOBIE TRWA, TEN DZIWNY CZŁOWIECZEK NIECZUŁY NA RZECZY INNYM OCZYWISTE SAMOTNY ŚLEPIEC SZUKA WCIĄŻ UCIECZEK ZADAJĄC PYTANIE: „KIMŻE JESTEM?” 13) EVEN DEATH MAY DIE (Jedyny w zestawie wiersz anglojęzyczny, napisany w UK. Pewnego rodzaju dialog z moimi pierwszymi kreacjami. I naprawdę dobre ćwiczenie językowe. Mam nadzieję, że uznacie je za udane) A sad man entered the stage being all alone he never had anyone who could comfort him and with eyes filled with sorrow over what was gone waited for the lights of old day to become dim he asked for the chair still hoping in vain but the others just turned their eyes far away or drowned in shallow fun of delusive night rain while his face showed only serious light of today tormented in his choice between fear and laughter never fully understood world's final demise but easily found out how he can proceed further without losing his precious disguise finally he spoke, ending a moment of dead silence “Please do what you wish, keep laughing or cry but remember for ever, amidst all love and violence in this cold world, even death may die" 14) SZARE DNI, KRWAWE GODZINY (Tytuł zapożyczony z rozdziału "Lalki" Bolesława Prusa. Treść jednak kompletnie niezwiązana z fabułą tej powieści. Jeden z tych tekstów "o sobie samym", z dystansem - i z postacią skryby/ poety, która przewija się u mnie przez lata) Przechodząc ponownie boczną ulicą wytyczoną przez potłuczone kamienie moich mało znaczących wspomnień nadal niczego nie rozumiem starając się objąć absolut lepką pajęczyną marnych pomysłów gdy serce odmawia już wsparcia powietrze nie zabija nadziei a jedynie wzmacnia gorzką pustkę którą czasem umiejętnie zapijam wypuszczając głośne demony podświadomości ciepło asfaltu i eonów prądu znaczą kres drogi miernego skryby uwięzionego w szerokim kieracie pełnym szarych dni i krwawych godzin. 15) UŁUDNY POETA (Wiersz stworzony na potrzeby mojego zbioru pseudo-esejów, zatytułowanego "Frenetyczna Osobowość Naszych Czasów". I hołd dla francuskiego artysty Jeana Cocteau, którego filmy wówczas oglądałem) Nie jestem wcale poetą choć słowa wciąż płyną spod mych drżących palców snując pajęczyny emocji ktokolwiek spogląda na nie uzbrojony w lupę goryczy pragnie tylko wykopać jak najgłębszy rów aby ukryć ich istnienie przed swoim wnętrzem gorączkowo gnającym do świata gdzie może rozkwitać uśmiechem nie jestem wcale poetą oni barwią krwią róże zamknięci w niebie własnych uczuć na pastwę zakochanych aniołów. 16) UCIEKINIER (To nawiązanie do innego mojego wiersza, a przy okazji spojrzenie na mnie samego. Oraz pewien etap mojego życia, moje typowe zachowania lata temu.) Uciekinierze Śpiąca Królewno zatrzymajcie się na chwilę nad czyimiś łzami nad leżącym na ulicy człowiekiem bez maski jedynie ze strachem i bólem tkwienie w kokonie to zły sposób na życie czasem wręcz trzeba zranić się cierniami w ręce i stopy poczuć ból i ziemię zamknąć usta zdjąć bielmo z oczu i wydobyć zatyczki z uszu nie jako kaprys jako codzienność 17) MODLITWA (LITERATA) (Kontynuacja wątku z artystą i sztuką, z jednej strony wzniosła, z drugiej z pewnym dystansem do prawdziwie napuszonych "kreacji" które zdarzyło mi się czytać. Oraz echa edukacji otrzymanej na częstochowskiej WSP) Proszę Cię teraz gdziekolwiek byś nie istniał daj mym oczom światło widzenia prawdy a ustom swadę do trzymania wrogów na dystans ironii niech moje łzy malują witraże szczęścia a serce napędzają hymny miłości i przyjaźni nie zaś jad gniewu i od rana do zmierzchu nakryj mnie antycznymi skrzydłami Kalokagatii dopokąd pójdę. 18) TRYPTYK CZASOWY (Rzecz bardzo szczera i bardzo prawdziwa. Zrozumieć ją mogą głównie ci, którzy mnie znali/ znają od lat. Reszta może się jedynie domyślać, interpretując.) I - Przeszłość Kiedyś stałem niemy i bezwolny rozcierając drżące serce spoconymi dłońmi starając się zlać w jedno z długim cieniem ciszy lękliwie obserwując ślady stóp w których miarowo stawiałem kroki przez całe lata wierząc że to jedyna słuszność do momentu w którym te pomniki z papieru i gliny ale nie spiżu stanęły nagle w płomieniach a ja dołączyłem do własnego stada uciekając z umysłowej klatki której drzwiczki były od zawsze otwarte II - Teraźniejszość Zewnętrzna skorupa na kształt tarczy zahartowanej i obrośniętej mchem jednak z kruchym rdzeniem który czasami lekko dygocze wyzbyty z masek i kłamstw pętających ręce i usta podczas gdy tylko prawda może nas wyzwolić i choć ciągle nie umiem okazywać miłości moim najbliższym (tej lekcji mi nie udzielono) to staram się być jak najmocniej człowiekiem myląc się błądząc i silnie czując mozolnie walcząc co jakiś czas z oceanem czarnych myśli III - Przyszłość Wzmocniony i nieco spokojniejszy czekam na lawę huraganu wyrywając powoli ostatnie ciernie z krzaku mojej przeszłości linia horyzontu przed moim wzrokiem jest teraz dużo węższa i ciemniejsza ale światło przebijające się z oddali jawi się wyraźnie w kształcie dużo bardziej niż kiedykolwiek mam już słowa ale i narzędzia tylko muszę nauczyć się używać ich w sposób właściwy żeby nie posłużyły mi czasem do wykopania kolejnej czarnej dziury niczym pułapki moich przodków 19) KRAINA SMUTKU (Wiersz eteryczny, mało typowy dla reszty mojej pisaniny. Znów kładę go na karb edukacji filologicznej.) wyłoniona z mgieł świtu widnieje ponad chmurami zawsze rozświetlona i pełna żywych barw tęczy liście drzew delikatnie muskane przebiegającym szybko kruchym wiatrem trawa zielona od ciepłego deszczu odbija w kroplach promienie słońca błękit nieba rzadko zasłaniają głośno przewalające się baranki chmur tu życia nikt nie pogania samo toczy się wolną rzeką to kraina idealna niezmącona cierniem ludzkiego zniszczenia i brzydotą martwej egzystencji w naszej walce o jutro wszyscy do niej dążymy ale po drodze gubimy jej ślad i wciąż trafiamy donikąd pamiętając o Krainie Smutku. 20) PEJZAŻ SŁOWIAŃSKI (Pierwszy wiersz, który napisałem w tak zwanym wieku dorosłym. Od początku wydawał mi się przekombinowany, ale - wiadomo jak to jest z "inicjacją". Pamiętam się ją na zawsze, i nawet ma jakiś sentyment. Dlatego, mimo że dał tytuł dla całego projektu, traktuję go jedynie jako ciekawostkę.) drobnoszelestne liście cień wysokowzlotnego ptaka trawa pomna swej bezroli wolno wybija nad posadzkę świata pierzcha gładko szybkowiatry stwór podniebna wata leniwie toczy swój kształt ...krwisty oddech uderza pod nieboskłon cisza wzmaga swe piękne powaby kret przystanął usłyszawszy światło woda bezszelestnie ukryła swą nagość słońce odsłoniło swą ciemną stronę błyskooki strzelec potarł cyngiel gilotyny ...ochłap mięsa z lustrami duszy rozrzedził strumień powietrza ...bo ludzkie języki pokąsały wargi a biały koń pognał w tunel nicości... 21) PRZYLĄDEK STRACHU (Finał - opowieść o autentycznie istniejącym miejscu (dokładnie dwóch miejscach), w którym spędziłem sporo czasu podczas dwóch pierwszych lat studiów. Nawiązanie do wydarzeń w mojej głowie i znanego amerykańskiego filmu... czyli po staremu.) ze światła miasta huku barów i ulic śmierci na ulicach kwestionowania przeszłości i walki z teraźniejszością uciekam podążam w krainę pełną myśli cień za rogiem cofa się za mną całe życie zanim dotrę on wygra starcie oszustów uwięziony w klatce milczenia odzyskam świadomość poza sensem w krainie na przylądku strachu.
2.
1) CZY WIERZYSZ (Rzecz o przeznaczeniu i trwaniu w wierze w jego moc, wbrew niesprzyjającym okolicznościom nas otaczającym) Czy wierzysz że istnieje niebo z drzwiami szeroko otwartymi dla każdego pielgrzyma czy wierzysz w to że nikt nie może ocalić cię od twojego bólu? czy wierzysz w to że nie możesz odmienić swego losu wbrew okolicznościom z którymi mierzysz się w każdej chwili? Czy wierzysz w samego siebie stojącego ponad tęczą? 2) JEDYNY KOLOR (Kolejna rzecz o smutku i depresji, poszukiwaniu sensu w mitycznym Tym Wszystkim) Spraw by był prawdziwym rozjaśnij pustkę i rozgoń smutek stwórz nową samotność ponad moją złością i złap się jej kurczowo gdyż jedyny kolor który znoszę to czerń a zatem stoję za twoimi plecami a zatem jestem rebeliantem bez słów i oblicza więc możesz mną pogardzać i możesz przejść obok mnie gdyż jedyny kolor którego się obawiam to czerń 3) WIECZNOŚĆ (To z kolei kawałek o indywidualizmie, mocno wyolbrzymiony i przerysowany. Takim w każdym razie jawi mi się obecnie, po latach.) Wędrowałem przez pustynię mojego smutku w nadziei znalezienia jakiegoś cennego światła które poprowadziłoby mnie ku lepszemu jutru jednak w tej chwili słabe serce pękło więc powróciłem do swojej rozpaczy pytając głuchych o to jak żyć ich słowa były bliznami ignorancji teraz nie mam już nic więcej do zaoferowania gdyż odnalazłem drogę którą nikt nie kroczy pomiędzy twardą skałą i błękitnym niebem ciemna gwiazda wciąż lśni nad moją głową a ślady łez zdążyły już wyschnąć co przyniesie przyszłość – jest wielką niewiadomą postrzegam siebie jako Niewybranego a nadzieja na przetrwanie wciąż rośnie gdyż wieczność jest gdzieś bardzo daleko. 4) NIE ZNIKAJ (Przetłumaczony na język polski tekst jednego z moich utworów muzycznych, dość błahy treściowo – ale w tym przypadku bardziej chodziło mi o współbrzmienie słów z muzyką) Nie rozmywaj się nie znikaj nie rozmywaj się nie zostawiaj mnie tutaj nie rozmywaj się zostań na chwilę nie rozmywaj się nasza miłość nie umrze nie odchodź nie odchodź proszę zostań zostań tutaj zostań tutaj proszę 5) NIE ZBŁĄDZĘ (To wiersz napisany przez osobę niegdyś bardzo mi bliską, a obecnie dryfującą już na zupełnie przeciwnym krańcu skali...nieco go zmieniłem, ale sedno pozostało to samo) Nie zbłądzę Nie będę się wahać droga jest prosta niczym nacięcia na mojej piersi wszyscy ludzie wokół mnie są niczym martwi umarli w kręgu gdzieś za płonącą linią horyzontu gdy krwawiłem nie proś mnie bym ponownie zgrzeszył i nakarmił ich muszę ponownie stać się sobą swoimi własnymi ciałem i krwią które tylko ty możesz jeść i pić nie zbłądzę przed upiorem na twoim kolanie dzikim surowym dreszczem gdy możemy ujawnić naszą prawdę 6) NIGDY NIE ZAPOMNĘ (Przez długie...naprawdę długie lata byłem singlem. Do tego jeszcze chyba najgorszym ich rodzajem - nieśmiałym i równocześnie mocno "poplątanym" pod kopułą. Szukającym z sercem na ramieniu po gwarnych ulicach. Niezrozumianym, ale równocześnie nie rozumiejącym też do końca samego siebie. Ta "krucjata" była zatem od początku skazana na niepowodzenie, a jej jedynym wymiernym efektem były liczne "melancholijne" wiersze. I całkiem już świeży tekst mojego, ekhm, "gotyckiego" utworu. Utrwalone na papierze wspomnienie autentycznej sceny z moich studenckich czasów, z udziałem autentycznej osoby. ) Spotkaliśmy się niczym dwójka nieznajomych pod bladym nocnym niebem gdy nasza miłość była zagrożeniem dla zabicia niewinności Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce Powiedziałaś mi bym odszedł gdy spadł deszcz słowami jakże zwodzącymi i cierniami dla mojej korony Nigdy nie zapomnę tych wypowiedzianych przez nas kłamstw gdy nasze serca były martwe a ta miłość jedynie żartem Stoję tutaj samotny a pozostała nadzieja już dawno wygasła ale ty tylko odwróciłaś się i zaśmiałaś wskazując na niebo ponad nami Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce 7) WYTRWAŁOŚĆ (Moje mało chwalebne wspomnienie końca roku 1999 i trudnego pierwszego semestru na studiach. A zarazem oczywisty (?) hołd dla twórczości śp. Chucka Schuldinera) Nazywasz się mędrcem i postrzegasz jako lepszego od innych ale nadejdzie taki dzień mój zaślepiony przyjacielu w którym zapomnisz jak się udaje Wytrwałość dla nas do ujrzenia wytrwałość nadzieja dla mnie i ciebie Musimy uczyć się od przeszłości i wić sieć naszej przyszłości gdyż nic nie trwa wiecznie a nasze sny mogą zmienić w koszmary Wytrwałość w ujrzeniu naszego prawdziwego losu wytrwałość w zwalczaniu okrutnej nienawiści Żyjemy dla bicia serca i prawdziwych wspomnień trzymając zatrute kłamstwa poza zasięgiem wzroku nauczając innych przez nasze własne życia i pamiętając o tym aby trwać w prawdziwej wierze Wytrwałość tworzy się historia wytrwałość to światło które nigdy nie gaśnie. 8) ZAMYKANE BARY (Tłumaczenie anglojęzycznego wiersza mojej bułgarskiej przyjaciółki. Początkowo wykorzystany na jednym z moich albumów, a teraz otrzymujący „nowe życie” w innym języku.) Ospałość, pustka i strach przypadkowe nocne myśli powinny dodać ci skrzydeł by umknąć z widoku i od siebie zbiorowy głos tchnie optymizmem choć drży w swym pokuszeniu przez smutki, sekrety, lęki i żale tego porażającego makabrycznego nieprzyjaciela wobec twego stanu, przyjaciela i nieznajomego i choć zakładam że jesteś mądralą to wciąż nadciąga zagrożenie zostania liczbą w ich księgach. 9) W OSTATNIEJ CHWILI (Kolejny młodo-melancholijny wiersz. Może i nazbyt górnolotny, ale z jakichś powodów go lubię - a jego wersję anglojęzyczną wykorzystałem na pierwszym albumie) Gdy chmury zderzą się ze sobą a ptaki odlecą moja utracona miłość wpadnie w objęcia ciemności i nakryje się całunem ostatniego bastionu natury tuż przed moim zmęczonym wzrokiem wyszepczę wprost w ucho śmierci „Nie przeżyję ponownie swojego życia” i odejdę daleko od swojego grobowca. 10) PROSTO W NICOŚĆ (Kolejny tekst wykorzystany na pierwszym albumie. Zima za oknem i zima w sercu - tak w skrócie mógłbym to podsumować. Nie wspominając już o zdecydowanej przesadzie ze strony "podmiotu lirycznego". Nigdy AŻ TAK DALEKO się nie zapuszczałem...) Próbowałem zgładzić samego siebie lecz Bóg nie zapłakał gdy opadłem na kolana może jest chorym ślepcem zbyt chorym by żyć a może to ja jestem jedynie wyobrażeniem w umyśle szaleńca który próbował uczynić coś niejasnego dla niego samego wiję się w agonii gdy inni poszukują słońca nie ma nadziei dla snów muszą zniknąć natychmiast nigdy nie zaznam szczęścia samotny zmarznięty i szukający na próżno chciałbym móc uśmiechać się codziennie nie tylko wtedy gdy czuję ból moje wizje mnie prześladują moje życie jest ponure i pozbawione nadziei... 11) POZA SZAROŚCIĄ (Wiersz o kimś tak naprawdę nieistniejącym...chociaż, czy każdy z nas nie spotkał w swym życiu osoby zachowującej się w podobny sposób?) wydajesz się być niemal idealnym przykładem na istnienie paradoksu w świecie oszustwa i zdrady twoje życie jest ukształtowane na wzór bajki żyjesz każdego dnia licząc obłoki w swoim kryształowym królestwie od dnia narodzin naprowadzona na właściwy tor oszukujesz wielu będąc sama ofiarą losu zdążającą do krainy mroku jeśli zechcesz przejrzysz na oczy i zaczniesz chodzić w świecie poza szarością... 12) (OTO) KRÓTKA HISTORIA (Jeden z niewielu tekstów rymowanych, napisany już podczas pobytu w Oksfordzie. Może i nieco pseudo-filozoficzny, ale go po prostu lubię) OTO HISTORIA PEWNEGO CZŁOWIEKA Z IMIENIEM WZNIESIONYM WBREW NIEBU KTÓREGO JUŻ ŻADNA NOWINA NIE CZEKA PRÓCZ SAMOTNEGO POD PŁOTEM POGRZEBU UMIERA NADZIEJA, UMIERAJĄ SŁOWA DZIWNA ISTOTA W CIENIU SIĘ SNUJE JEŚLI JESZCZE RESZTĘ UCZUĆ SCHOWA NIC WIĘCEJ W ŻYWOCIE SWYM NIE POCZUJE TAK SOBIE TRWA, TEN DZIWNY CZŁOWIECZEK NIECZUŁY NA RZECZY INNYM OCZYWISTE SAMOTNY ŚLEPIEC SZUKA WCIĄŻ UCIECZEK ZADAJĄC PYTANIE: „KIMŻE JESTEM?” 13) EVEN DEATH MAY DIE (Jedyny w zestawie wiersz anglojęzyczny, napisany w UK. Pewnego rodzaju dialog z moimi pierwszymi kreacjami. I naprawdę dobre ćwiczenie językowe. Mam nadzieję, że uznacie je za udane) A sad man entered the stage being all alone he never had anyone who could comfort him and with eyes filled with sorrow over what was gone waited for the lights of old day to become dim he asked for the chair still hoping in vain but the others just turned their eyes far away or drowned in shallow fun of delusive night rain while his face showed only serious light of today tormented in his choice between fear and laughter never fully understood world's final demise but easily found out how he can proceed further without losing his precious disguise finally he spoke, ending a moment of dead silence “Please do what you wish, keep laughing or cry but remember for ever, amidst all love and violence in this cold world, even death may die" 14) SZARE DNI, KRWAWE GODZINY (Tytuł zapożyczony z rozdziału "Lalki" Bolesława Prusa. Treść jednak kompletnie niezwiązana z fabułą tej powieści. Jeden z tych tekstów "o sobie samym", z dystansem - i z postacią skryby/ poety, która przewija się u mnie przez lata) Przechodząc ponownie boczną ulicą wytyczoną przez potłuczone kamienie moich mało znaczących wspomnień nadal niczego nie rozumiem starając się objąć absolut lepką pajęczyną marnych pomysłów gdy serce odmawia już wsparcia powietrze nie zabija nadziei a jedynie wzmacnia gorzką pustkę którą czasem umiejętnie zapijam wypuszczając głośne demony podświadomości ciepło asfaltu i eonów prądu znaczą kres drogi miernego skryby uwięzionego w szerokim kieracie pełnym szarych dni i krwawych godzin. 15) UŁUDNY POETA (Wiersz stworzony na potrzeby mojego zbioru pseudo-esejów, zatytułowanego "Frenetyczna Osobowość Naszych Czasów". I hołd dla francuskiego artysty Jeana Cocteau, którego filmy wówczas oglądałem) Nie jestem wcale poetą choć słowa wciąż płyną spod mych drżących palców snując pajęczyny emocji ktokolwiek spogląda na nie uzbrojony w lupę goryczy pragnie tylko wykopać jak najgłębszy rów aby ukryć ich istnienie przed swoim wnętrzem gorączkowo gnającym do świata gdzie może rozkwitać uśmiechem nie jestem wcale poetą oni barwią krwią róże zamknięci w niebie własnych uczuć na pastwę zakochanych aniołów. 16) UCIEKINIER (To nawiązanie do innego mojego wiersza, a przy okazji spojrzenie na mnie samego. Oraz pewien etap mojego życia, moje typowe zachowania lata temu.) Uciekinierze Śpiąca Królewno zatrzymajcie się na chwilę nad czyimiś łzami nad leżącym na ulicy człowiekiem bez maski jedynie ze strachem i bólem tkwienie w kokonie to zły sposób na życie czasem wręcz trzeba zranić się cierniami w ręce i stopy poczuć ból i ziemię zamknąć usta zdjąć bielmo z oczu i wydobyć zatyczki z uszu nie jako kaprys jako codzienność 17) MODLITWA (LITERATA) (Kontynuacja wątku z artystą i sztuką, z jednej strony wzniosła, z drugiej z pewnym dystansem do prawdziwie napuszonych "kreacji" które zdarzyło mi się czytać. Oraz echa edukacji otrzymanej na częstochowskiej WSP) Proszę Cię teraz gdziekolwiek byś nie istniał daj mym oczom światło widzenia prawdy a ustom swadę do trzymania wrogów na dystans ironii niech moje łzy malują witraże szczęścia a serce napędzają hymny miłości i przyjaźni nie zaś jad gniewu i od rana do zmierzchu nakryj mnie antycznymi skrzydłami Kalokagatii dopokąd pójdę. 18) TRYPTYK CZASOWY (Rzecz bardzo szczera i bardzo prawdziwa. Zrozumieć ją mogą głównie ci, którzy mnie znali/ znają od lat. Reszta może się jedynie domyślać, interpretując.) I - Przeszłość Kiedyś stałem niemy i bezwolny rozcierając drżące serce spoconymi dłońmi starając się zlać w jedno z długim cieniem ciszy lękliwie obserwując ślady stóp w których miarowo stawiałem kroki przez całe lata wierząc że to jedyna słuszność do momentu w którym te pomniki z papieru i gliny ale nie spiżu stanęły nagle w płomieniach a ja dołączyłem do własnego stada uciekając z umysłowej klatki której drzwiczki były od zawsze otwarte II - Teraźniejszość Zewnętrzna skorupa na kształt tarczy zahartowanej i obrośniętej mchem jednak z kruchym rdzeniem który czasami lekko dygocze wyzbyty z masek i kłamstw pętających ręce i usta podczas gdy tylko prawda może nas wyzwolić i choć ciągle nie umiem okazywać miłości moim najbliższym (tej lekcji mi nie udzielono) to staram się być jak najmocniej człowiekiem myląc się błądząc i silnie czując mozolnie walcząc co jakiś czas z oceanem czarnych myśli III - Przyszłość Wzmocniony i nieco spokojniejszy czekam na lawę huraganu wyrywając powoli ostatnie ciernie z krzaku mojej przeszłości linia horyzontu przed moim wzrokiem jest teraz dużo węższa i ciemniejsza ale światło przebijające się z oddali jawi się wyraźnie w kształcie dużo bardziej niż kiedykolwiek mam już słowa ale i narzędzia tylko muszę nauczyć się używać ich w sposób właściwy żeby nie posłużyły mi czasem do wykopania kolejnej czarnej dziury niczym pułapki moich przodków 19) KRAINA SMUTKU (Wiersz eteryczny, mało typowy dla reszty mojej pisaniny. Znów kładę go na karb edukacji filologicznej.) wyłoniona z mgieł świtu widnieje ponad chmurami zawsze rozświetlona i pełna żywych barw tęczy liście drzew delikatnie muskane przebiegającym szybko kruchym wiatrem trawa zielona od ciepłego deszczu odbija w kroplach promienie słońca błękit nieba rzadko zasłaniają głośno przewalające się baranki chmur tu życia nikt nie pogania samo toczy się wolną rzeką to kraina idealna niezmącona cierniem ludzkiego zniszczenia i brzydotą martwej egzystencji w naszej walce o jutro wszyscy do niej dążymy ale po drodze gubimy jej ślad i wciąż trafiamy donikąd pamiętając o Krainie Smutku. 20) PEJZAŻ SŁOWIAŃSKI (Pierwszy wiersz, który napisałem w tak zwanym wieku dorosłym. Od początku wydawał mi się przekombinowany, ale - wiadomo jak to jest z "inicjacją". Pamiętam się ją na zawsze, i nawet ma jakiś sentyment. Dlatego, mimo że dał tytuł dla całego projektu, traktuję go jedynie jako ciekawostkę.) drobnoszelestne liście cień wysokowzlotnego ptaka trawa pomna swej bezroli wolno wybija nad posadzkę świata pierzcha gładko szybkowiatry stwór podniebna wata leniwie toczy swój kształt ...krwisty oddech uderza pod nieboskłon cisza wzmaga swe piękne powaby kret przystanął usłyszawszy światło woda bezszelestnie ukryła swą nagość słońce odsłoniło swą ciemną stronę błyskooki strzelec potarł cyngiel gilotyny ...ochłap mięsa z lustrami duszy rozrzedził strumień powietrza ...bo ludzkie języki pokąsały wargi a biały koń pognał w tunel nicości... 21) PRZYLĄDEK STRACHU (Finał - opowieść o autentycznie istniejącym miejscu (dokładnie dwóch miejscach), w którym spędziłem sporo czasu podczas dwóch pierwszych lat studiów. Nawiązanie do wydarzeń w mojej głowie i znanego amerykańskiego filmu... czyli po staremu.) ze światła miasta huku barów i ulic śmierci na ulicach kwestionowania przeszłości i walki z teraźniejszością uciekam podążam w krainę pełną myśli cień za rogiem cofa się za mną całe życie zanim dotrę on wygra starcie oszustów uwięziony w klatce milczenia odzyskam świadomość poza sensem w krainie na przylądku strachu.
3.
1) CZY WIERZYSZ (Rzecz o przeznaczeniu i trwaniu w wierze w jego moc, wbrew niesprzyjającym okolicznościom nas otaczającym) Czy wierzysz że istnieje niebo z drzwiami szeroko otwartymi dla każdego pielgrzyma czy wierzysz w to że nikt nie może ocalić cię od twojego bólu? czy wierzysz w to że nie możesz odmienić swego losu wbrew okolicznościom z którymi mierzysz się w każdej chwili? Czy wierzysz w samego siebie stojącego ponad tęczą? 2) JEDYNY KOLOR (Kolejna rzecz o smutku i depresji, poszukiwaniu sensu w mitycznym Tym Wszystkim) Spraw by był prawdziwym rozjaśnij pustkę i rozgoń smutek stwórz nową samotność ponad moją złością i złap się jej kurczowo gdyż jedyny kolor który znoszę to czerń a zatem stoję za twoimi plecami a zatem jestem rebeliantem bez słów i oblicza więc możesz mną pogardzać i możesz przejść obok mnie gdyż jedyny kolor którego się obawiam to czerń 3) WIECZNOŚĆ (To z kolei kawałek o indywidualizmie, mocno wyolbrzymiony i przerysowany. Takim w każdym razie jawi mi się obecnie, po latach.) Wędrowałem przez pustynię mojego smutku w nadziei znalezienia jakiegoś cennego światła które poprowadziłoby mnie ku lepszemu jutru jednak w tej chwili słabe serce pękło więc powróciłem do swojej rozpaczy pytając głuchych o to jak żyć ich słowa były bliznami ignorancji teraz nie mam już nic więcej do zaoferowania gdyż odnalazłem drogę którą nikt nie kroczy pomiędzy twardą skałą i błękitnym niebem ciemna gwiazda wciąż lśni nad moją głową a ślady łez zdążyły już wyschnąć co przyniesie przyszłość – jest wielką niewiadomą postrzegam siebie jako Niewybranego a nadzieja na przetrwanie wciąż rośnie gdyż wieczność jest gdzieś bardzo daleko. 4) NIE ZNIKAJ (Przetłumaczony na język polski tekst jednego z moich utworów muzycznych, dość błahy treściowo – ale w tym przypadku bardziej chodziło mi o współbrzmienie słów z muzyką) Nie rozmywaj się nie znikaj nie rozmywaj się nie zostawiaj mnie tutaj nie rozmywaj się zostań na chwilę nie rozmywaj się nasza miłość nie umrze nie odchodź nie odchodź proszę zostań zostań tutaj zostań tutaj proszę 5) NIE ZBŁĄDZĘ (To wiersz napisany przez osobę niegdyś bardzo mi bliską, a obecnie dryfującą już na zupełnie przeciwnym krańcu skali...nieco go zmieniłem, ale sedno pozostało to samo) Nie zbłądzę Nie będę się wahać droga jest prosta niczym nacięcia na mojej piersi wszyscy ludzie wokół mnie są niczym martwi umarli w kręgu gdzieś za płonącą linią horyzontu gdy krwawiłem nie proś mnie bym ponownie zgrzeszył i nakarmił ich muszę ponownie stać się sobą swoimi własnymi ciałem i krwią które tylko ty możesz jeść i pić nie zbłądzę przed upiorem na twoim kolanie dzikim surowym dreszczem gdy możemy ujawnić naszą prawdę 6) NIGDY NIE ZAPOMNĘ (Przez długie...naprawdę długie lata byłem singlem. Do tego jeszcze chyba najgorszym ich rodzajem - nieśmiałym i równocześnie mocno "poplątanym" pod kopułą. Szukającym z sercem na ramieniu po gwarnych ulicach. Niezrozumianym, ale równocześnie nie rozumiejącym też do końca samego siebie. Ta "krucjata" była zatem od początku skazana na niepowodzenie, a jej jedynym wymiernym efektem były liczne "melancholijne" wiersze. I całkiem już świeży tekst mojego, ekhm, "gotyckiego" utworu. Utrwalone na papierze wspomnienie autentycznej sceny z moich studenckich czasów, z udziałem autentycznej osoby. ) Spotkaliśmy się niczym dwójka nieznajomych pod bladym nocnym niebem gdy nasza miłość była zagrożeniem dla zabicia niewinności Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce Powiedziałaś mi bym odszedł gdy spadł deszcz słowami jakże zwodzącymi i cierniami dla mojej korony Nigdy nie zapomnę tych wypowiedzianych przez nas kłamstw gdy nasze serca były martwe a ta miłość jedynie żartem Stoję tutaj samotny a pozostała nadzieja już dawno wygasła ale ty tylko odwróciłaś się i zaśmiałaś wskazując na niebo ponad nami Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce 7) WYTRWAŁOŚĆ (Moje mało chwalebne wspomnienie końca roku 1999 i trudnego pierwszego semestru na studiach. A zarazem oczywisty (?) hołd dla twórczości śp. Chucka Schuldinera) Nazywasz się mędrcem i postrzegasz jako lepszego od innych ale nadejdzie taki dzień mój zaślepiony przyjacielu w którym zapomnisz jak się udaje Wytrwałość dla nas do ujrzenia wytrwałość nadzieja dla mnie i ciebie Musimy uczyć się od przeszłości i wić sieć naszej przyszłości gdyż nic nie trwa wiecznie a nasze sny mogą zmienić w koszmary Wytrwałość w ujrzeniu naszego prawdziwego losu wytrwałość w zwalczaniu okrutnej nienawiści Żyjemy dla bicia serca i prawdziwych wspomnień trzymając zatrute kłamstwa poza zasięgiem wzroku nauczając innych przez nasze własne życia i pamiętając o tym aby trwać w prawdziwej wierze Wytrwałość tworzy się historia wytrwałość to światło które nigdy nie gaśnie. 8) ZAMYKANE BARY (Tłumaczenie anglojęzycznego wiersza mojej bułgarskiej przyjaciółki. Początkowo wykorzystany na jednym z moich albumów, a teraz otrzymujący „nowe życie” w innym języku.) Ospałość, pustka i strach przypadkowe nocne myśli powinny dodać ci skrzydeł by umknąć z widoku i od siebie zbiorowy głos tchnie optymizmem choć drży w swym pokuszeniu przez smutki, sekrety, lęki i żale tego porażającego makabrycznego nieprzyjaciela wobec twego stanu, przyjaciela i nieznajomego i choć zakładam że jesteś mądralą to wciąż nadciąga zagrożenie zostania liczbą w ich księgach. 9) W OSTATNIEJ CHWILI (Kolejny młodo-melancholijny wiersz. Może i nazbyt górnolotny, ale z jakichś powodów go lubię - a jego wersję anglojęzyczną wykorzystałem na pierwszym albumie) Gdy chmury zderzą się ze sobą a ptaki odlecą moja utracona miłość wpadnie w objęcia ciemności i nakryje się całunem ostatniego bastionu natury tuż przed moim zmęczonym wzrokiem wyszepczę wprost w ucho śmierci „Nie przeżyję ponownie swojego życia” i odejdę daleko od swojego grobowca. 10) PROSTO W NICOŚĆ (Kolejny tekst wykorzystany na pierwszym albumie. Zima za oknem i zima w sercu - tak w skrócie mógłbym to podsumować. Nie wspominając już o zdecydowanej przesadzie ze strony "podmiotu lirycznego". Nigdy AŻ TAK DALEKO się nie zapuszczałem...) Próbowałem zgładzić samego siebie lecz Bóg nie zapłakał gdy opadłem na kolana może jest chorym ślepcem zbyt chorym by żyć a może to ja jestem jedynie wyobrażeniem w umyśle szaleńca który próbował uczynić coś niejasnego dla niego samego wiję się w agonii gdy inni poszukują słońca nie ma nadziei dla snów muszą zniknąć natychmiast nigdy nie zaznam szczęścia samotny zmarznięty i szukający na próżno chciałbym móc uśmiechać się codziennie nie tylko wtedy gdy czuję ból moje wizje mnie prześladują moje życie jest ponure i pozbawione nadziei... 11) POZA SZAROŚCIĄ (Wiersz o kimś tak naprawdę nieistniejącym...chociaż, czy każdy z nas nie spotkał w swym życiu osoby zachowującej się w podobny sposób?) wydajesz się być niemal idealnym przykładem na istnienie paradoksu w świecie oszustwa i zdrady twoje życie jest ukształtowane na wzór bajki żyjesz każdego dnia licząc obłoki w swoim kryształowym królestwie od dnia narodzin naprowadzona na właściwy tor oszukujesz wielu będąc sama ofiarą losu zdążającą do krainy mroku jeśli zechcesz przejrzysz na oczy i zaczniesz chodzić w świecie poza szarością... 12) (OTO) KRÓTKA HISTORIA (Jeden z niewielu tekstów rymowanych, napisany już podczas pobytu w Oksfordzie. Może i nieco pseudo-filozoficzny, ale go po prostu lubię) OTO HISTORIA PEWNEGO CZŁOWIEKA Z IMIENIEM WZNIESIONYM WBREW NIEBU KTÓREGO JUŻ ŻADNA NOWINA NIE CZEKA PRÓCZ SAMOTNEGO POD PŁOTEM POGRZEBU UMIERA NADZIEJA, UMIERAJĄ SŁOWA DZIWNA ISTOTA W CIENIU SIĘ SNUJE JEŚLI JESZCZE RESZTĘ UCZUĆ SCHOWA NIC WIĘCEJ W ŻYWOCIE SWYM NIE POCZUJE TAK SOBIE TRWA, TEN DZIWNY CZŁOWIECZEK NIECZUŁY NA RZECZY INNYM OCZYWISTE SAMOTNY ŚLEPIEC SZUKA WCIĄŻ UCIECZEK ZADAJĄC PYTANIE: „KIMŻE JESTEM?” 13) EVEN DEATH MAY DIE (Jedyny w zestawie wiersz anglojęzyczny, napisany w UK. Pewnego rodzaju dialog z moimi pierwszymi kreacjami. I naprawdę dobre ćwiczenie językowe. Mam nadzieję, że uznacie je za udane) A sad man entered the stage being all alone he never had anyone who could comfort him and with eyes filled with sorrow over what was gone waited for the lights of old day to become dim he asked for the chair still hoping in vain but the others just turned their eyes far away or drowned in shallow fun of delusive night rain while his face showed only serious light of today tormented in his choice between fear and laughter never fully understood world's final demise but easily found out how he can proceed further without losing his precious disguise finally he spoke, ending a moment of dead silence “Please do what you wish, keep laughing or cry but remember for ever, amidst all love and violence in this cold world, even death may die" 14) SZARE DNI, KRWAWE GODZINY (Tytuł zapożyczony z rozdziału "Lalki" Bolesława Prusa. Treść jednak kompletnie niezwiązana z fabułą tej powieści. Jeden z tych tekstów "o sobie samym", z dystansem - i z postacią skryby/ poety, która przewija się u mnie przez lata) Przechodząc ponownie boczną ulicą wytyczoną przez potłuczone kamienie moich mało znaczących wspomnień nadal niczego nie rozumiem starając się objąć absolut lepką pajęczyną marnych pomysłów gdy serce odmawia już wsparcia powietrze nie zabija nadziei a jedynie wzmacnia gorzką pustkę którą czasem umiejętnie zapijam wypuszczając głośne demony podświadomości ciepło asfaltu i eonów prądu znaczą kres drogi miernego skryby uwięzionego w szerokim kieracie pełnym szarych dni i krwawych godzin. 15) UŁUDNY POETA (Wiersz stworzony na potrzeby mojego zbioru pseudo-esejów, zatytułowanego "Frenetyczna Osobowość Naszych Czasów". I hołd dla francuskiego artysty Jeana Cocteau, którego filmy wówczas oglądałem) Nie jestem wcale poetą choć słowa wciąż płyną spod mych drżących palców snując pajęczyny emocji ktokolwiek spogląda na nie uzbrojony w lupę goryczy pragnie tylko wykopać jak najgłębszy rów aby ukryć ich istnienie przed swoim wnętrzem gorączkowo gnającym do świata gdzie może rozkwitać uśmiechem nie jestem wcale poetą oni barwią krwią róże zamknięci w niebie własnych uczuć na pastwę zakochanych aniołów. 16) UCIEKINIER (To nawiązanie do innego mojego wiersza, a przy okazji spojrzenie na mnie samego. Oraz pewien etap mojego życia, moje typowe zachowania lata temu.) Uciekinierze Śpiąca Królewno zatrzymajcie się na chwilę nad czyimiś łzami nad leżącym na ulicy człowiekiem bez maski jedynie ze strachem i bólem tkwienie w kokonie to zły sposób na życie czasem wręcz trzeba zranić się cierniami w ręce i stopy poczuć ból i ziemię zamknąć usta zdjąć bielmo z oczu i wydobyć zatyczki z uszu nie jako kaprys jako codzienność 17) MODLITWA (LITERATA) (Kontynuacja wątku z artystą i sztuką, z jednej strony wzniosła, z drugiej z pewnym dystansem do prawdziwie napuszonych "kreacji" które zdarzyło mi się czytać. Oraz echa edukacji otrzymanej na częstochowskiej WSP) Proszę Cię teraz gdziekolwiek byś nie istniał daj mym oczom światło widzenia prawdy a ustom swadę do trzymania wrogów na dystans ironii niech moje łzy malują witraże szczęścia a serce napędzają hymny miłości i przyjaźni nie zaś jad gniewu i od rana do zmierzchu nakryj mnie antycznymi skrzydłami Kalokagatii dopokąd pójdę. 18) TRYPTYK CZASOWY (Rzecz bardzo szczera i bardzo prawdziwa. Zrozumieć ją mogą głównie ci, którzy mnie znali/ znają od lat. Reszta może się jedynie domyślać, interpretując.) I - Przeszłość Kiedyś stałem niemy i bezwolny rozcierając drżące serce spoconymi dłońmi starając się zlać w jedno z długim cieniem ciszy lękliwie obserwując ślady stóp w których miarowo stawiałem kroki przez całe lata wierząc że to jedyna słuszność do momentu w którym te pomniki z papieru i gliny ale nie spiżu stanęły nagle w płomieniach a ja dołączyłem do własnego stada uciekając z umysłowej klatki której drzwiczki były od zawsze otwarte II - Teraźniejszość Zewnętrzna skorupa na kształt tarczy zahartowanej i obrośniętej mchem jednak z kruchym rdzeniem który czasami lekko dygocze wyzbyty z masek i kłamstw pętających ręce i usta podczas gdy tylko prawda może nas wyzwolić i choć ciągle nie umiem okazywać miłości moim najbliższym (tej lekcji mi nie udzielono) to staram się być jak najmocniej człowiekiem myląc się błądząc i silnie czując mozolnie walcząc co jakiś czas z oceanem czarnych myśli III - Przyszłość Wzmocniony i nieco spokojniejszy czekam na lawę huraganu wyrywając powoli ostatnie ciernie z krzaku mojej przeszłości linia horyzontu przed moim wzrokiem jest teraz dużo węższa i ciemniejsza ale światło przebijające się z oddali jawi się wyraźnie w kształcie dużo bardziej niż kiedykolwiek mam już słowa ale i narzędzia tylko muszę nauczyć się używać ich w sposób właściwy żeby nie posłużyły mi czasem do wykopania kolejnej czarnej dziury niczym pułapki moich przodków 19) KRAINA SMUTKU (Wiersz eteryczny, mało typowy dla reszty mojej pisaniny. Znów kładę go na karb edukacji filologicznej.) wyłoniona z mgieł świtu widnieje ponad chmurami zawsze rozświetlona i pełna żywych barw tęczy liście drzew delikatnie muskane przebiegającym szybko kruchym wiatrem trawa zielona od ciepłego deszczu odbija w kroplach promienie słońca błękit nieba rzadko zasłaniają głośno przewalające się baranki chmur tu życia nikt nie pogania samo toczy się wolną rzeką to kraina idealna niezmącona cierniem ludzkiego zniszczenia i brzydotą martwej egzystencji w naszej walce o jutro wszyscy do niej dążymy ale po drodze gubimy jej ślad i wciąż trafiamy donikąd pamiętając o Krainie Smutku. 20) PEJZAŻ SŁOWIAŃSKI (Pierwszy wiersz, który napisałem w tak zwanym wieku dorosłym. Od początku wydawał mi się przekombinowany, ale - wiadomo jak to jest z "inicjacją". Pamiętam się ją na zawsze, i nawet ma jakiś sentyment. Dlatego, mimo że dał tytuł dla całego projektu, traktuję go jedynie jako ciekawostkę.) drobnoszelestne liście cień wysokowzlotnego ptaka trawa pomna swej bezroli wolno wybija nad posadzkę świata pierzcha gładko szybkowiatry stwór podniebna wata leniwie toczy swój kształt ...krwisty oddech uderza pod nieboskłon cisza wzmaga swe piękne powaby kret przystanął usłyszawszy światło woda bezszelestnie ukryła swą nagość słońce odsłoniło swą ciemną stronę błyskooki strzelec potarł cyngiel gilotyny ...ochłap mięsa z lustrami duszy rozrzedził strumień powietrza ...bo ludzkie języki pokąsały wargi a biały koń pognał w tunel nicości... 21) PRZYLĄDEK STRACHU (Finał - opowieść o autentycznie istniejącym miejscu (dokładnie dwóch miejscach), w którym spędziłem sporo czasu podczas dwóch pierwszych lat studiów. Nawiązanie do wydarzeń w mojej głowie i znanego amerykańskiego filmu... czyli po staremu.) ze światła miasta huku barów i ulic śmierci na ulicach kwestionowania przeszłości i walki z teraźniejszością uciekam podążam w krainę pełną myśli cień za rogiem cofa się za mną całe życie zanim dotrę on wygra starcie oszustów uwięziony w klatce milczenia odzyskam świadomość poza sensem w krainie na przylądku strachu.
4.
1) Czy wierzysz? 2) Jedyny kolor 3) Wieczność 4) Nie znikaj 5) Nie zabłądzę 6) Nigdy nie zapomnę 7) Wytrwałość 8) Zamykane bary 9) W ostatniej chwili 10) Prosto w nicość 11) Poza szarością 12) Krótka historia (oto) 13) Even Death May Die 14) Szare dni, krwawe godziny (ox) 15) Ułudny poeta 16) Uciekinier 17) Modlitwa 18) Tryptyk czasowy 19) Kraina smutku 20) Pejzaż słowiański 21) Przylądek strachu 1) CZY WIERZYSZ (Rzecz o przeznaczeniu i trwaniu w wierze w jego moc, wbrew niesprzyjającym okolicznościom nas otaczającym) Czy wierzysz że istnieje niebo z drzwiami szeroko otwartymi dla każdego pielgrzyma czy wierzysz w to że nikt nie może ocalić cię od twojego bólu? czy wierzysz w to że nie możesz odmienić swego losu wbrew okolicznościom z którymi mierzysz się w każdej chwili? Czy wierzysz w samego siebie stojącego ponad tęczą? 2) JEDYNY KOLOR (Kolejna rzecz o smutku i depresji, poszukiwaniu sensu w mitycznym Tym Wszystkim) Spraw by był prawdziwym rozjaśnij pustkę i rozgoń smutek stwórz nową samotność ponad moją złością i złap się jej kurczowo gdyż jedyny kolor który znoszę to czerń a zatem stoję za twoimi plecami a zatem jestem rebeliantem bez słów i oblicza więc możesz mną pogardzać i możesz przejść obok mnie gdyż jedyny kolor którego się obawiam to czerń 3) WIECZNOŚĆ (To z kolei kawałek o indywidualizmie, mocno wyolbrzymiony i przerysowany. Takim w każdym razie jawi mi się obecnie, po latach.) Wędrowałem przez pustynię mojego smutku w nadziei znalezienia jakiegoś cennego światła które poprowadziłoby mnie ku lepszemu jutru jednak w tej chwili słabe serce pękło więc powróciłem do swojej rozpaczy pytając głuchych o to jak żyć ich słowa były bliznami ignorancji teraz nie mam już nic więcej do zaoferowania gdyż odnalazłem drogę którą nikt nie kroczy pomiędzy twardą skałą i błękitnym niebem ciemna gwiazda wciąż lśni nad moją głową a ślady łez zdążyły już wyschnąć co przyniesie przyszłość – jest wielką niewiadomą postrzegam siebie jako Niewybranego a nadzieja na przetrwanie wciąż rośnie gdyż wieczność jest gdzieś bardzo daleko. 4) NIE ZNIKAJ (Przetłumaczony na język polski tekst jednego z moich utworów muzycznych, dość błahy treściowo – ale w tym przypadku bardziej chodziło mi o współbrzmienie słów z muzyką) Nie rozmywaj się nie znikaj nie rozmywaj się nie zostawiaj mnie tutaj nie rozmywaj się zostań na chwilę nie rozmywaj się nasza miłość nie umrze nie odchodź nie odchodź proszę zostań zostań tutaj zostań tutaj proszę 5) NIE ZBŁĄDZĘ (To wiersz napisany przez osobę niegdyś bardzo mi bliską, a obecnie dryfującą już na zupełnie przeciwnym krańcu skali...nieco go zmieniłem, ale sedno pozostało to samo) Nie zbłądzę Nie będę się wahać droga jest prosta niczym nacięcia na mojej piersi wszyscy ludzie wokół mnie są niczym martwi umarli w kręgu gdzieś za płonącą linią horyzontu gdy krwawiłem nie proś mnie bym ponownie zgrzeszył i nakarmił ich muszę ponownie stać się sobą swoimi własnymi ciałem i krwią które tylko ty możesz jeść i pić nie zbłądzę przed upiorem na twoim kolanie dzikim surowym dreszczem gdy możemy ujawnić naszą prawdę 6) NIGDY NIE ZAPOMNĘ (Przez długie...naprawdę długie lata byłem singlem. Do tego jeszcze chyba najgorszym ich rodzajem - nieśmiałym i równocześnie mocno "poplątanym" pod kopułą. Szukającym z sercem na ramieniu po gwarnych ulicach. Niezrozumianym, ale równocześnie nie rozumiejącym też do końca samego siebie. Ta "krucjata" była zatem od początku skazana na niepowodzenie, a jej jedynym wymiernym efektem były liczne "melancholijne" wiersze. I całkiem już świeży tekst mojego, ekhm, "gotyckiego" utworu. Utrwalone na papierze wspomnienie autentycznej sceny z moich studenckich czasów, z udziałem autentycznej osoby. ) Spotkaliśmy się niczym dwójka nieznajomych pod bladym nocnym niebem gdy nasza miłość była zagrożeniem dla zabicia niewinności Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce Powiedziałaś mi bym odszedł gdy spadł deszcz słowami jakże zwodzącymi i cierniami dla mojej korony Nigdy nie zapomnę tych wypowiedzianych przez nas kłamstw gdy nasze serca były martwe a ta miłość jedynie żartem Stoję tutaj samotny a pozostała nadzieja już dawno wygasła ale ty tylko odwróciłaś się i zaśmiałaś wskazując na niebo ponad nami Nie mogę zapomnieć spojrzenia w twoich oczach w tym czasie żalu gdy umarło moje serce 7) WYTRWAŁOŚĆ (Moje mało chwalebne wspomnienie końca roku 1999 i trudnego pierwszego semestru na studiach. A zarazem oczywisty (?) hołd dla twórczości śp. Chucka Schuldinera) Nazywasz się mędrcem i postrzegasz jako lepszego od innych ale nadejdzie taki dzień mój zaślepiony przyjacielu w którym zapomnisz jak się udaje Wytrwałość dla nas do ujrzenia wytrwałość nadzieja dla mnie i ciebie Musimy uczyć się od przeszłości i wić sieć naszej przyszłości gdyż nic nie trwa wiecznie a nasze sny mogą zmienić w koszmary Wytrwałość w ujrzeniu naszego prawdziwego losu wytrwałość w zwalczaniu okrutnej nienawiści Żyjemy dla bicia serca i prawdziwych wspomnień trzymając zatrute kłamstwa poza zasięgiem wzroku nauczając innych przez nasze własne życia i pamiętając o tym aby trwać w prawdziwej wierze Wytrwałość tworzy się historia wytrwałość to światło które nigdy nie gaśnie. 8) ZAMYKANE BARY (Tłumaczenie anglojęzycznego wiersza mojej bułgarskiej przyjaciółki. Początkowo wykorzystany na jednym z moich albumów, a teraz otrzymujący „nowe życie” w innym języku.) Ospałość, pustka i strach przypadkowe nocne myśli powinny dodać ci skrzydeł by umknąć z widoku i od siebie zbiorowy głos tchnie optymizmem choć drży w swym pokuszeniu przez smutki, sekrety, lęki i żale tego porażającego makabrycznego nieprzyjaciela wobec twego stanu, przyjaciela i nieznajomego i choć zakładam że jesteś mądralą to wciąż nadciąga zagrożenie zostania liczbą w ich księgach. 9) W OSTATNIEJ CHWILI (Kolejny młodo-melancholijny wiersz. Może i nazbyt górnolotny, ale z jakichś powodów go lubię - a jego wersję anglojęzyczną wykorzystałem na pierwszym albumie) Gdy chmury zderzą się ze sobą a ptaki odlecą moja utracona miłość wpadnie w objęcia ciemności i nakryje się całunem ostatniego bastionu natury tuż przed moim zmęczonym wzrokiem wyszepczę wprost w ucho śmierci „Nie przeżyję ponownie swojego życia” i odejdę daleko od swojego grobowca. 10) PROSTO W NICOŚĆ (Kolejny tekst wykorzystany na pierwszym albumie. Zima za oknem i zima w sercu - tak w skrócie mógłbym to podsumować. Nie wspominając już o zdecydowanej przesadzie ze strony "podmiotu lirycznego". Nigdy AŻ TAK DALEKO się nie zapuszczałem...) Próbowałem zgładzić samego siebie lecz Bóg nie zapłakał gdy opadłem na kolana może jest chorym ślepcem zbyt chorym by żyć a może to ja jestem jedynie wyobrażeniem w umyśle szaleńca który próbował uczynić coś niejasnego dla niego samego wiję się w agonii gdy inni poszukują słońca nie ma nadziei dla snów muszą zniknąć natychmiast nigdy nie zaznam szczęścia samotny zmarznięty i szukający na próżno chciałbym móc uśmiechać się codziennie nie tylko wtedy gdy czuję ból moje wizje mnie prześladują moje życie jest ponure i pozbawione nadziei... 11) POZA SZAROŚCIĄ (Wiersz o kimś tak naprawdę nieistniejącym...chociaż, czy każdy z nas nie spotkał w swym życiu osoby zachowującej się w podobny sposób?) wydajesz się być niemal idealnym przykładem na istnienie paradoksu w świecie oszustwa i zdrady twoje życie jest ukształtowane na wzór bajki żyjesz każdego dnia licząc obłoki w swoim kryształowym królestwie od dnia narodzin naprowadzona na właściwy tor oszukujesz wielu będąc sama ofiarą losu zdążającą do krainy mroku jeśli zechcesz przejrzysz na oczy i zaczniesz chodzić w świecie poza szarością... 12) (OTO) KRÓTKA HISTORIA (Jeden z niewielu tekstów rymowanych, napisany już podczas pobytu w Oksfordzie. Może i nieco pseudo-filozoficzny, ale go po prostu lubię) OTO HISTORIA PEWNEGO CZŁOWIEKA Z IMIENIEM WZNIESIONYM WBREW NIEBU KTÓREGO JUŻ ŻADNA NOWINA NIE CZEKA PRÓCZ SAMOTNEGO POD PŁOTEM POGRZEBU UMIERA NADZIEJA, UMIERAJĄ SŁOWA DZIWNA ISTOTA W CIENIU SIĘ SNUJE JEŚLI JESZCZE RESZTĘ UCZUĆ SCHOWA NIC WIĘCEJ W ŻYWOCIE SWYM NIE POCZUJE TAK SOBIE TRWA, TEN DZIWNY CZŁOWIECZEK NIECZUŁY NA RZECZY INNYM OCZYWISTE SAMOTNY ŚLEPIEC SZUKA WCIĄŻ UCIECZEK ZADAJĄC PYTANIE: „KIMŻE JESTEM?” 13) EVEN DEATH MAY DIE (Jedyny w zestawie wiersz anglojęzyczny, napisany w UK. Pewnego rodzaju dialog z moimi pierwszymi kreacjami. I naprawdę dobre ćwiczenie językowe. Mam nadzieję, że uznacie je za udane) A sad man entered the stage being all alone he never had anyone who could comfort him and with eyes filled with sorrow over what was gone waited for the lights of old day to become dim he asked for the chair still hoping in vain but the others just turned their eyes far away or drowned in shallow fun of delusive night rain while his face showed only serious light of today tormented in his choice between fear and laughter never fully understood world's final demise but easily found out how he can proceed further without losing his precious disguise finally he spoke, ending a moment of dead silence “Please do what you wish, keep laughing or cry but remember for ever, amidst all love and violence in this cold world, even death may die" 14) SZARE DNI, KRWAWE GODZINY (Tytuł zapożyczony z rozdziału "Lalki" Bolesława Prusa. Treść jednak kompletnie niezwiązana z fabułą tej powieści. Jeden z tych tekstów "o sobie samym", z dystansem - i z postacią skryby/ poety, która przewija się u mnie przez lata) Przechodząc ponownie boczną ulicą wytyczoną przez potłuczone kamienie moich mało znaczących wspomnień nadal niczego nie rozumiem starając się objąć absolut lepką pajęczyną marnych pomysłów gdy serce odmawia już wsparcia powietrze nie zabija nadziei a jedynie wzmacnia gorzką pustkę którą czasem umiejętnie zapijam wypuszczając głośne demony podświadomości ciepło asfaltu i eonów prądu znaczą kres drogi miernego skryby uwięzionego w szerokim kieracie pełnym szarych dni i krwawych godzin. 15) UŁUDNY POETA (Wiersz stworzony na potrzeby mojego zbioru pseudo-esejów, zatytułowanego "Frenetyczna Osobowość Naszych Czasów". I hołd dla francuskiego artysty Jeana Cocteau, którego filmy wówczas oglądałem) Nie jestem wcale poetą choć słowa wciąż płyną spod mych drżących palców snując pajęczyny emocji ktokolwiek spogląda na nie uzbrojony w lupę goryczy pragnie tylko wykopać jak najgłębszy rów aby ukryć ich istnienie przed swoim wnętrzem gorączkowo gnającym do świata gdzie może rozkwitać uśmiechem nie jestem wcale poetą oni barwią krwią róże zamknięci w niebie własnych uczuć na pastwę zakochanych aniołów. 16) UCIEKINIER (To nawiązanie do innego mojego wiersza, a przy okazji spojrzenie na mnie samego. Oraz pewien etap mojego życia, moje typowe zachowania lata temu.) Uciekinierze Śpiąca Królewno zatrzymajcie się na chwilę nad czyimiś łzami nad leżącym na ulicy człowiekiem bez maski jedynie ze strachem i bólem tkwienie w kokonie to zły sposób na życie czasem wręcz trzeba zranić się cierniami w ręce i stopy poczuć ból i ziemię zamknąć usta zdjąć bielmo z oczu i wydobyć zatyczki z uszu nie jako kaprys jako codzienność 17) MODLITWA (LITERATA) (Kontynuacja wątku z artystą i sztuką, z jednej strony wzniosła, z drugiej z pewnym dystansem do prawdziwie napuszonych "kreacji" które zdarzyło mi się czytać. Oraz echa edukacji otrzymanej na częstochowskiej WSP) Proszę Cię teraz gdziekolwiek byś nie istniał daj mym oczom światło widzenia prawdy a ustom swadę do trzymania wrogów na dystans ironii niech moje łzy malują witraże szczęścia a serce napędzają hymny miłości i przyjaźni nie zaś jad gniewu i od rana do zmierzchu nakryj mnie antycznymi skrzydłami Kalokagatii dopokąd pójdę. 18) TRYPTYK CZASOWY (Rzecz bardzo szczera i bardzo prawdziwa. Zrozumieć ją mogą głównie ci, którzy mnie znali/ znają od lat. Reszta może się jedynie domyślać, interpretując.) I - Przeszłość Kiedyś stałem niemy i bezwolny rozcierając drżące serce spoconymi dłońmi starając się zlać w jedno z długim cieniem ciszy lękliwie obserwując ślady stóp w których miarowo stawiałem kroki przez całe lata wierząc że to jedyna słuszność do momentu w którym te pomniki z papieru i gliny ale nie spiżu stanęły nagle w płomieniach a ja dołączyłem do własnego stada uciekając z umysłowej klatki której drzwiczki były od zawsze otwarte II - Teraźniejszość Zewnętrzna skorupa na kształt tarczy zahartowanej i obrośniętej mchem jednak z kruchym rdzeniem który czasami lekko dygocze wyzbyty z masek i kłamstw pętających ręce i usta podczas gdy tylko prawda może nas wyzwolić i choć ciągle nie umiem okazywać miłości moim najbliższym (tej lekcji mi nie udzielono) to staram się być jak najmocniej człowiekiem myląc się błądząc i silnie czując mozolnie walcząc co jakiś czas z oceanem czarnych myśli III - Przyszłość Wzmocniony i nieco spokojniejszy czekam na lawę huraganu wyrywając powoli ostatnie ciernie z krzaku mojej przeszłości linia horyzontu przed moim wzrokiem jest teraz dużo węższa i ciemniejsza ale światło przebijające się z oddali jawi się wyraźnie w kształcie dużo bardziej niż kiedykolwiek mam już słowa ale i narzędzia tylko muszę nauczyć się używać ich w sposób właściwy żeby nie posłużyły mi czasem do wykopania kolejnej czarnej dziury niczym pułapki moich przodków 19) KRAINA SMUTKU (Wiersz eteryczny, mało typowy dla reszty mojej pisaniny. Znów kładę go na karb edukacji filologicznej.) wyłoniona z mgieł świtu widnieje ponad chmurami zawsze rozświetlona i pełna żywych barw tęczy liście drzew delikatnie muskane przebiegającym szybko kruchym wiatrem trawa zielona od ciepłego deszczu odbija w kroplach promienie słońca błękit nieba rzadko zasłaniają głośno przewalające się baranki chmur tu życia nikt nie pogania samo toczy się wolną rzeką to kraina idealna niezmącona cierniem ludzkiego zniszczenia i brzydotą martwej egzystencji w naszej walce o jutro wszyscy do niej dążymy ale po drodze gubimy jej ślad i wciąż trafiamy donikąd pamiętając o Krainie Smutku. 20) PEJZAŻ SŁOWIAŃSKI (Pierwszy wiersz, który napisałem w tak zwanym wieku dorosłym. Od początku wydawał mi się przekombinowany, ale - wiadomo jak to jest z "inicjacją". Pamiętam się ją na zawsze, i nawet ma jakiś sentyment. Dlatego, mimo że dał tytuł dla całego projektu, traktuję go jedynie jako ciekawostkę.) drobnoszelestne liście cień wysokowzlotnego ptaka trawa pomna swej bezroli wolno wybija nad posadzkę świata pierzcha gładko szybkowiatry stwór podniebna wata leniwie toczy swój kształt ...krwisty oddech uderza pod nieboskłon cisza wzmaga swe piękne powaby kret przystanął usłyszawszy światło woda bezszelestnie ukryła swą nagość słońce odsłoniło swą ciemną stronę błyskooki strzelec potarł cyngiel gilotyny ...ochłap mięsa z lustrami duszy rozrzedził strumień powietrza ...bo ludzkie języki pokąsały wargi a biały koń pognał w tunel nicości... 21) PRZYLĄDEK STRACHU (Finał - opowieść o autentycznie istniejącym miejscu (dokładnie dwóch miejscach), w którym spędziłem sporo czasu podczas dwóch pierwszych lat studiów. Nawiązanie do wydarzeń w mojej głowie i znanego amerykańskiego filmu... czyli po staremu.) ze światła miasta huku barów i ulic śmierci na ulicach kwestionowania przeszłości i walki z teraźniejszością uciekam podążam w krainę pełną myśli cień za rogiem cofa się za mną całe życie zanim dotrę on wygra starcie oszustów uwięziony w klatce milczenia odzyskam świadomość poza sensem w krainie na przylądku strachu.

about

Wstęp i geneza:

Nadszedł w końcu czas na prezentację nieco innego oblicza mojej twórczości - wierszy.
Zacząłem je pisać praktycznie symultanicznie z opowiadaniami, gdzieś na początku grudnia roku 1999. Był to niezwykle trudny i ponury czas w moim życiu, naznaczony zmaganiami z samym sobą (a dokładniej – ze zrozumieniem samego siebie), pierwszym rokiem studiów oraz chorobą (i ostatecznie śmiercią) moich dziadków.
Pisanie było wówczas dla mnie rodzajem kreatywnej odskoczni od rzeczywistości. Odskoczni, która – warto to podkreślić – towarzyszy mi po dzień dzisiejszy. Przelewałem więc na papier swe smutki, bolączki, poczucie samotności i niezrozumienia. Niekiedy w ten nurt wpadały także pewne kwestie bieżące, ale ich czas tak naprawdę nastał dużo później.

Gdy czytam je obecnie, z perspektywy czasu, widzę wyraźnie że większość nie prezentuje praktycznie żadnej wartości literackiej i estetycznej, nie podlega uznanym i cenionym kanonom. To rodzaj psychoterapii "wyrzucania z siebie", szybkiego przelewania aktualnych emocji na papier, bez dostosowywania ich do powszechnych ram.

Jednak w efekcie tych ponad dwóch dekad twórczości powstał taki właśnie, nieco pokraczny pejzaż, tchnący równocześnie prawdziwym i szczerym duchem. Rodzaj skomasowanych w jedno „turniejów jednego wiersza”, organizowanych przez częstochowskie „Gaude Mater”, w których nigdy nie wziąłem udziału.
Rzeczy mniej lub bardziej osobiste, jednak wszystkie z nich w stu procentach prawdziwe.
Latem roku 2021 podjąłem decyzję, aby wyselekcjonować ponad dwadzieścia z takich moich lirycznych tworów i zaprezentować je w formie dźwiękowej, dodając do nich równocześnie tło muzyczne. Słuchaczom pozostawiam do wyboru trzy różne akompaniamenty, plus czystą ścieżkę z moją recytacją.
I jak zwykle - mam nadzieję, że wam się to spodoba.

ENGLISH:

The time has finally come to present a different element of my creative side - poems.
I have started writing them – almost simultaneously with my earliest short stories – in December 1999. It was a very difficult and dark time in my life, marked with constant struggle with (understanding) myself, first year of studies and long-term illness and ultimate death of both my grandparents. Writing at that time was some creative way of escaping from reality. And such way of escapism accompanies me - to some degree - to this day. Therefore I have been filling paper with my pains, fears, sorrows, feeling of loneliness and misunderstanding. Sometimes main stage has been lent to some more current issues, yet their prime time was yet to happen. From time perspective, as I read them nowadays, I can clearly see that most of them doesn't have any literary nor aesthetic merit and doesn't fit onto any respected and valued canons of art. It's my own way of psychotherapy - "throwing out" from my artistic guts, from inside, rushed scribing my thoughts and feelings on a piece of paper, without paying attention to their form. But in the effect of these two decades of continuous work a bit crooked and twisted „landscape” appeared, oozing with spirit of sincerity and honesty.
Sum of all these „single-poem contests”, organized by „Gaude Mater” society in my home town, which I have not participated in. Things which are more or less personal, but all of them - one hundred per cent true. In the summer of 2021 i have made a decision to select over twenty of my lyrical creations and present them in audio form, with some added musical background. I am presenting listeners with three different ambience versions, adding as an extra isolated voice track.

And, as usual, I hope you are going to enjoy it.

credits

released June 1, 2022

Lyrics: Tom Joad
Music: Freesound.org samples.
All rights reserved.

license

all rights reserved

tags

about

Tom Joad Oxford, UK

Polish-born, currently residing in Oxford, UK. Tone-deaf amateur musician and writer with a huge urge to create (regardless).
Doesn't believe in boundaries of certain genres - only in power of music. Author of music, lyrics and most of pictures presented on this page, is also solely responsible for "Schizogenia's" truly unique sound/ noise ;-)
... more

contact / help

Contact Tom Joad

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like Pejzaż Słowiański, you may also like: